*pewnego
piątku wieczorem*
-Lilyyy, chodź pójdziemy do klubu...
-Nie mam ochoty...
-No proszę cię... Zayn nie chciałby, żebyś cały czas chodziła
smutna...
-Pocieszanie serio nie jest twoją mocną stroną. Mówisz tak, jakby
umarł...
-To pójdziesz ze mną?
-Mhm...
-Dziękuję! - dziewczyna rzuciła się przyjaciółce na szyję.
Umówiły się za półtorej godziny pod domem Hannah. Lily pojechała
do siebie. Miała jeszcze całą godzinę do spotkania, czyli pół
godziny wolnego czasu i pół godziny na dojazd do koleżanki. Weszła
do domu i usiadła przed telewizorem.
~!
-Serio? Żarty sobie chyba kochana robisz... Masz zamiar iść w tym,
w czym chodziłaś cały dzień? Proszę cię, chociaż koszulkę byś
zmieniła...
-Ja nie wiem co ci nie pasuje... Nie idę tam wyrywać dup, idę... W
sumie, to nie wiem po co tam idę...
-Dobra, jak wolisz, jedziemy?
-Mhm...
Lily ruszyła. Po piętnastu minutach były na miejscu. Gdy tylko
weszły do budynku, Hannah gdzieś zniknęła. Dziewczyna nie miała
innego wyboru, jak iść do baru.
~!
-To ja jeszcze jedno piwo wezmę...
-A może już wystarczy?
-A może nie? W ogóle, co cię to obchodzi, ile piję, nie znamy
się...
-Max,
miło mi - podał rękę blondynce. - A ty jesteś...?
-Lily... Chyba...
-To już chyba nie będziesz piła, hm?
-Chyba nie... - dziewczynie napłynęły łzy do oczu.
-Heeej, co jest?
-Bo...Mój chłopak...
-Zostawił cię? Od razu mówię, nie był tego wart...
-Tak, na dwa miesiące...
-Ej... Nie płacz, wróci, będzie dobrze... - Chłopak przytulił
dziewczynę, a ta odwzajemniła uścisk.
-Dzięki, już mi lepiej trochę - uśmiechnęła się.
Przegadali cały wieczór.
-Wiesz, Max... Będę się zbierać. Muszę jeszcze znaleźć
przyjaciółkę tutaj i ten...
-Zadzwoń, jak będziesz pijana i w potrzebie - wręczył jej
serwetkę z wypisanym ciągiem cyfr.
-Na pewno tak zrobię. - uśmiechnęła się szeroko.
Przytulili się na pożegnanie i Lily zniknęła w tłumie. Po paru
minutach dziewczyna odnalazła przyjaciółkę i wyszły na zewnątrz.
-Wiesz co Lily? Jesteś albo pijana, albo humor ci się poprawił...
-Pół na pół... Znaczy może bardziej humor mi się poprawił, niż
jestem pijana... Tak mi się przynajmniej wydaje - zaśmiała się.
-Tak czy inaczej... Wolę ciebie taką. I w takim razie, ja
prowadzę.